Zima. Kończy się. Ech, zimy żal. Ale pięknie, że tym razem w Polsce udało nam się liznąć trochę śniegu! Dla Fi to była taka atrakcja, że jak tylko spadło odrobinę i taras zasypała pokrywa śnieżna grubości 1 milimetra, był zachwycony i twierdził, że śniegu spadło bardzo dużo.
Tymczasem właśnie kilka dni temu wróciliśmy z Europy, i stanęliśmy odziani w podwójne dżinsy, szaliki, kurtki i czapki zwisające z wszelkich wisiadełek przykurtkowych (jakoś trzeba się było spakować, nie ma to jak przemyt na potrójną cebulkę!) twarzą w twarz z
błękitnym niebem i malowanymi pędzlem chmurkami.
![]() |
| Morsko, styczeń 2018 |
![]() |
| Fi z kolegą u dziadziusia, styczeń 2018 |
Tymczasem właśnie kilka dni temu wróciliśmy z Europy, i stanęliśmy odziani w podwójne dżinsy, szaliki, kurtki i czapki zwisające z wszelkich wisiadełek przykurtkowych (jakoś trzeba się było spakować, nie ma to jak przemyt na potrójną cebulkę!) twarzą w twarz z
błękitnym niebem i malowanymi pędzlem chmurkami.
Wokół stawu zaczyna być słychać świergot ptaków (choć tam go chyba zawsze słychać, no ale dawno mnie tu nie było, więc pewności nie mam), nieśmiało pojawiają się jakieś niezidentyfikowane (przeze mnie, ignorantkę) zapachy, no i krętki grypy. Jakiejś dziwnej nowej grypy, która według doniesień wiadomości w Polsce, ma już w Stanach kilka ofiar śmiertelnych wśród dzieci! Grypy, o której (kiedy spytałam dziś o nią w przedszkolu panią kierowniczkę, Miss Norę) usłyszałam : "hahaha, no tak, bo już jak jedno w rodzinie zachoruje to choruje cały dom!".. Istotnie, śmieszne. Chyba polskich wiadomości nie widzieli (dodam, że nie mam tu na myśli programu TV publicznej, czy też raczej "państwowej").
Spytałam ci ja o nią wtedy właśnie, kiedy do sekretariatu wszedł inny tata, po czym on też dorzucił swoje trzy grosze: "no, u nas w domu my wszyscy właśnie wyszliśmy z grypy w zeszłym tygodniu! cała rodzina chorowała.".. I przeszło mi przez głowę, czy to kropelki TEGO wirusa wróciły już do przedszkola, czy może jakieś mniej groźne.. A potem, czy kogokolwiek poza mną to obchodzi.
Niektóre matki pilnują mycia rąk u dzieci, szczególnie po przedszkolu. Ja też do nich należę, ale zdarzają się wśród moich zachowań mniej odpowiedzialne wyjątki.. Wiem przecież, że trochę bakterii małym ludziom nie zaszkodzi, a może nawet pomoże, więc nie chcę dać się zwariować.
Także parę razy zdarzyło mi się, kiedy Fi już siedział wygodnie przy talerzu, opatulony śliniakiem, i zaczął pałaszować (często rękami, chyba przywlókł ten zwyczaj z Indii, czy ki czort..), po czym zauważał: "oooo, nie umyłem rączków!".. że odpowiedziałam "ech, no trudno, już i tak dotknąłeś jedzenia, to już nie myj, ale następnym razem pamiętaj!"..
No i tak sobie go wychowałam, że wczoraj mieliśmy taką oto sytuację:
"Hej, a umyłeś ręce?".. "Ooo, zapomniałem..".. "No to szoruj!" ..
W tym momencie jednak ten mały spryciarz przeleciał palcem po serze na kanapce i rzucił:
"Ale już dotknąłem jedzenia, no to już nie muszę iść umyć..!"
Także tego.. Może lepiej, żeby to nie były kropelki TEGO wirusa, albo żeby zostały jeszcze przez kilka dni w domu. A my tymczasem staramy się wychodzić. Nie ma to bowiem jak gołe stopy na pełnym dzieciarni placu zabaw w styczniu!
Byle tylko nikt nie kaszlnął. Bo nie daruję! ..
![]() |
| Plac zabaw Heather Farm, styczeń 2018 |



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz