Przyjechaliśmy. Właściwie to już jakieś (łomatko!) pół roku temu..
Nie, żebym teraz się zorientowała, że przyjechaliśmy, no ale teraz, a dokładnie jakieś 1,5 godziny temu, się zawzięłam i w końcu zaczęłam "wszystko" od początku*, tj.poszukałam (jeszcze raz, ten "ostatni") informacji, jak się właściwie takiego bloga zakłada, bo przecież to, że raz mi nie wyszło, nie znaczy, że mam się poddać.. *
Nie, żebym teraz się zorientowała, że przyjechaliśmy, no ale teraz, a dokładnie jakieś 1,5 godziny temu, się zawzięłam i w końcu zaczęłam "wszystko" od początku*, tj.poszukałam (jeszcze raz, ten "ostatni") informacji, jak się właściwie takiego bloga zakłada, bo przecież to, że raz mi nie wyszło, nie znaczy, że mam się poddać.. *
A więc jesteśmy tu od 6 miesięcy.. I nadal - choć jest już jednak coraz lepiej - nie mogę dojść do siebie po prawie każdej wizycie w sklepie, zwłaszcza takiej w poszukiwaniu - o naiwności - czegoś konkretnego. Najczęściej jakiegoś drobiazgu, na przykład żabek do zasłon. Proste - prawda? Taa...
Po pierwsze, mój angielski jest jednak ograniczony i cofa się chyba z każdym miesiącem tutaj (zresztą nie tylko tutaj, nie zwalajmy na Bogu ducha winne Indie..), tak więc na wszelki wypadek zabrałam taką żabkę ze sobą, i z hasłem na ustach "chcę takie coś, tylko większe" wyruszyłam.. na początek do samochodu. No bo podkreślić tu muszę, że nie mogę sobie wskoczyć do własnego czy wypożyczonego auta i jechać z wiatrem we włosach gdzie mnie oczy poniosą, zatrzymując się np.przy wszystkich sklepach z żabkami, przy których najdzie mnie ochota się zatrzymać. Nie nieee..
Pierwszy krok więc to wsiąść do samochodu, który na ogół czeka pod domem (jeśli nie odwozi właśnie męża do pracy, lub nie jest na lunchu). Samochód ten chwilowo "przynależy" do nas, i jest obsługiwany przez równie "przynależnego" nam kierowcę (co jest jednak pojęciem względnym, bo podobno trzeba mieć na uwadze, że taki kierowca, lub inna "przynależna" nam osoba - o czym pewnie będzie innym razem - może któregoś dnia po prostu się już nie pojawić, nie uprzedzając nas o tym).
Drugim krokiem jest wyjaśnić kierowcy, czego szukamy, i dzielnie znieść jego pytające spojrzenie ("aleś wymyśliła, ma'am, to już nie da się bez tego?..").
Drugim krokiem jest wyjaśnić kierowcy, czego szukamy, i dzielnie znieść jego pytające spojrzenie ("aleś wymyśliła, ma'am, to już nie da się bez tego?..").
Trzecim - zaufać mu, kiedy ze zrozumieniem kiwa głową i pewnym "krokiem" startuje spod domu. Czwartym, przyzwyczaić się do własnych ust w formie w połowie otwartej, bo zwykle przynajmniej kilka razy w trakcie jazdy nie zdążą w porę wypowiedzieć: "o, a może tutaj" lub "oooo to to to to to...." - bo choć kierowca jedzie zazwyczaj wolno, to jednak zbyt szybko, by na czas wyłowić spośród tysięcy miniaturowych sklepiczków taki, który specjalizuje się w żabkach, na przykład .. (o tym w czym specjalizować się mogą sklepy i stoiska też będzie innym razem)..
Tak czy siak, nasz przemiły kierowca (uczłowieczę go nieco, dodając imię - Ramdass) od ponad tygodnia ma u siebie w schowku taką pokazową żabkę, która nie znalazła dotąd nowego - większego - kompana. Mimo, że zaakceptowałam ewentualną plastikowość jej potencjalnych kompanów, tudzież następców.
Przestałam już też szukać na przykład sera białego, twarogu znaczy. Ale że tęskno mi było, i nie tylko mnie jak się okazało, znalazłam (ktoś stęskniony znalazł, a ja podpatrzyłam) cudowny sposób, by taki twaróg wykonać samej. Ewentualnie - dla ambitnych, lub twarogowo wyposzczonych mężczyzn - samemu. Ja jednak wykonałam samej. I wyszło! Olaboga!
DIY = Zrób to sam
"TWARÓG"~
Potrzebujemy:
- 3 l.pełnotłustego mleka (w przepisie wspomniano o 6,2% tłuszczu, a ja użyłam krowiego 4,5%, bo "lepszego" nie umiałam znaleźć, niemniej właśnie eksperymentuję z 6%, choć lepszy serek wyszedł mi chyba z tego pierwszego)
- i już.
No dobrze, jeszcze 2 garnki, gaza / pielucha tetrowa (sprowadzona z Polski oczywiście, i najlepiej czysta;))
Twarogowy manual :
2 literki wlewamy do naczynia i odstawiamy w ciepłe miejsce (tutaj wszędzie jest ciepłe miejsce, za wyjątkiem lodówki, jeśli oczywiście jest prąd).
Czekamy do momentu aż zsiądzie się tak, że można je będzie kroić nożem (lub łyżką). Może to zając 1-2 doby, zależnie od temperatury.
Wówczas pozostały 1 literek zagotowujemy i zsiadłe mleko wkładamy do gorącego (nie na odwrót). Odstawiamy garnek na 0,5-1 dobę, aż wydzieli się serwatka.
Wykładamy sitko gazą i przekładamy na nie ser. Jak nas bardzo przyciśnie, możemy sami równie mocno przycisnąć ser, w przeciwnym razie czekamy aż sam całkowicie się odsączy z serwatki. Wuala :) Jest twaróg - damy radę!
![]() |
| Oto nasz przemiły kierowca właśnie :) |
Przestałam już też szukać na przykład sera białego, twarogu znaczy. Ale że tęskno mi było, i nie tylko mnie jak się okazało, znalazłam (ktoś stęskniony znalazł, a ja podpatrzyłam) cudowny sposób, by taki twaróg wykonać samej. Ewentualnie - dla ambitnych, lub twarogowo wyposzczonych mężczyzn - samemu. Ja jednak wykonałam samej. I wyszło! Olaboga!
DIY = Zrób to sam
"TWARÓG"~
Potrzebujemy:
- 3 l.pełnotłustego mleka (w przepisie wspomniano o 6,2% tłuszczu, a ja użyłam krowiego 4,5%, bo "lepszego" nie umiałam znaleźć, niemniej właśnie eksperymentuję z 6%, choć lepszy serek wyszedł mi chyba z tego pierwszego)
- i już.
No dobrze, jeszcze 2 garnki, gaza / pielucha tetrowa (sprowadzona z Polski oczywiście, i najlepiej czysta;))
Twarogowy manual :
2 literki wlewamy do naczynia i odstawiamy w ciepłe miejsce (tutaj wszędzie jest ciepłe miejsce, za wyjątkiem lodówki, jeśli oczywiście jest prąd).
Czekamy do momentu aż zsiądzie się tak, że można je będzie kroić nożem (lub łyżką). Może to zając 1-2 doby, zależnie od temperatury.
Wówczas pozostały 1 literek zagotowujemy i zsiadłe mleko wkładamy do gorącego (nie na odwrót). Odstawiamy garnek na 0,5-1 dobę, aż wydzieli się serwatka.
Wykładamy sitko gazą i przekładamy na nie ser. Jak nas bardzo przyciśnie, możemy sami równie mocno przycisnąć ser, w przeciwnym razie czekamy aż sam całkowicie się odsączy z serwatki. Wuala :) Jest twaróg - damy radę!
To na dobry bloga początek...
A Wam, (choćbyś był tylko moim synkiem, w przyszłości, kiedy już będziesz umiał czytać :)), do widzenia i dobranoc :)



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz