Mamy tu basen, obok niego 2 baseniki. Wychodzisz z domu, przechodzisz uliczkę i już. No żyć nie umierać. Pytanie więc, kiedy ostatni raz pływałam? nie pamiętam. Albo sugestia: no to pewnie pływam sobie codziennie! bynajmniej..
Chyba jestem zbyt leniwa, bo kiedy dziecię spać idzie na drzemkę, legam na sofie z kompem lub książką i albo coś czytam lub oglądam, albo zanim usiądę to sprzątam, czy przygotowuję jedzonko rodzinne na wieczór, lub odpływam w krótki jakże mi ostatnio potrzebny sen.. A przecież mogłabym zabrać El Nianię i jednak przejść przez tą uliczkę..! może nawet powinnam, bo styl życia w Chennai ogranicza się do wożenia tyłka w samochodzie, choć wielokrotnie wolałoby się po prostu gdzieś PÓJŚĆ. Kilka razy w czasie drzemki poszłam na siłkę pobiegać na bieżni, zrobiłam sobie sesje 20-minutowe i było fajnie. Potem, jakieś 2 tygodnie temu znów wzięłam się za siebie, ale jak widać na krótko, do ćwiczeń GYM BREAK podeszłam ledwie 2,5 raza, potem dopadła mnie moja kobiecość, a potem wypadłam z rytmu - hehh, piszę, jakbym co najmniej zdążyła w niego wpaść ;)
Tak czy siak, basen jest.
Tak czy siak, basen jest.
Fi uwielbia tam chodzić, choć w czwartki w przedszkolu mają Splash Day i o dziwo płacze i do wody nie włazi. Ostatnio go niemal na siłę wsadzili, żeby się jednak zaczął przekonywać, tym bardziej że mówiłam im że lubi.
Za to w domu, po drzemce, popołudniu, oj jak już tam zawitamy, to wychodzić nie chce! nurkuje w brodziku jak szalony. Ledwie to-to głowę wystawi spod wody, nawet powietrza nie zdąży nabrać obawiam się, i już znów ląduje pod wodą. Wdrapuje się po mnie żeby wystawić głowę, ochlapać towarzystwo i otoczenie, i piskiem anonsuje że oto znów rzuci się na (a zaraz potem pod) wodę, po czym jak uda mu się wyjść (bo zauważę że jest pod wodą i mu pomogę) jest dalszy ciąg piszczenia, jakby pisk nieprzerwany towarzyszył mu także w odmętach basenowych wód.. Wariat drogowy i już :) Ale niestety, mimo że to słodkie i fajne, to jednak ciągle szukam metody, jak go tu naumieć wyłażenia spod wody samemu..
Za to w domu, po drzemce, popołudniu, oj jak już tam zawitamy, to wychodzić nie chce! nurkuje w brodziku jak szalony. Ledwie to-to głowę wystawi spod wody, nawet powietrza nie zdąży nabrać obawiam się, i już znów ląduje pod wodą. Wdrapuje się po mnie żeby wystawić głowę, ochlapać towarzystwo i otoczenie, i piskiem anonsuje że oto znów rzuci się na (a zaraz potem pod) wodę, po czym jak uda mu się wyjść (bo zauważę że jest pod wodą i mu pomogę) jest dalszy ciąg piszczenia, jakby pisk nieprzerwany towarzyszył mu także w odmętach basenowych wód.. Wariat drogowy i już :) Ale niestety, mimo że to słodkie i fajne, to jednak ciągle szukam metody, jak go tu naumieć wyłażenia spod wody samemu..
Internety polecają najmłodszym gagatkom przewracanie się na plecy i wystawianie dzioba żeby złapać oddech, ale on już taki najmłodszy nie jest, i jakoś nie umiem go tego nauczyć. Co tu jeszcze, co tu jeszcze.. trapi mnie to, bo on ryzykant i wariat jest mały, i najczęściej już nawet nie zapowiada : oto matko zanurzam się jak doliczysz do trzech, więc patrz i ratuj jakby coś.. Tylko po prostu patrzysz sobie w lewo, a on właśnie w lewo szedł, i nagle orientujesz się, że chyba nie doszedł, patrzysz więc w prawo, a on w drugim końcu 2 metrowego basenu (to wymiary, nie głębokość na szczęście..) już dawno (?) nurkuje aż miło, i wyleźć nie wylezie, bo nie ma się nawet czego złapać, skoro wybrał kierunek inny niż ten w którym Ty się znajdowałaś..
Czasem znów nie wiadomo, dać mu popływać jeszcze 2 sekundy, czy może krztusi się pod tą wodą i trza pomóc..!? Raz mi się tak zakrztusił, leciałam potem z nim do domu jak oparzona.
Z drugiej strony, jak go tak będziesz za każdym razem po 3 sekundach wyciągać, to czegóż się borok zdąży nauczyć? A widać jaką mu to frajdę sprawia, więc nie chciałabym mu tego odbierać.
Niech mi tylko ktoś powie jak takiego małego brzdąca i czego nauczyć, żeby wiedzieć, że jakby coś, to on wie co zrobić i będzie działał w tym kierunku..
Dodatkowo od sąsiadki dostaliśmy kapok dla maluchów, no i pytanie, czy Fi kiedykolwiek skorzysta, bo póki co ucieka przerażony z krzykiem na drzewo, jak tylko proponuję mu żeby założył..
Póki co basen JEST.
I nie powiem, że to nie jest fajne :) Zwłaszcza w kraju, gdzie mimo, iż mieszka się 100 m od morza, nie można beztrosko rzucić się w jego fale.
Niech mi tylko ktoś powie jak takiego małego brzdąca i czego nauczyć, żeby wiedzieć, że jakby coś, to on wie co zrobić i będzie działał w tym kierunku..
Dodatkowo od sąsiadki dostaliśmy kapok dla maluchów, no i pytanie, czy Fi kiedykolwiek skorzysta, bo póki co ucieka przerażony z krzykiem na drzewo, jak tylko proponuję mu żeby założył..
Póki co basen JEST.
I nie powiem, że to nie jest fajne :) Zwłaszcza w kraju, gdzie mimo, iż mieszka się 100 m od morza, nie można beztrosko rzucić się w jego fale.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz