czwartek, 22 lutego 2018

Niemrawe próby dzielenia kanapy (inaczej: couchsurfingu)

A zaczęło się od tego, że..
Ponieważ niebawem (a w każdym razie w przyszłości) pojawi się tutaj u nas zapewne moja rodzinka, zapobiegliwie puściłam w internecie zapytanie o możliwość przenocowania kątem u mieszkających w różnych miejscach Kalifornii rodaków. Będziemy chcieli (taki mam pomysł) korzystać z wszechobecnych tutaj podobno i bardzo modnych kempingów (nawet zakupiłam już materace, lampkę z wentylatorem, a zamierzam dokupić jakiś rodzinny namiot), jednak kąt u kogoś pod dachem to doświadczenie równie ciekawe, i może i wygodniejsze, od czasu do czasu. W zamian zaoferowałam kącik do przespania się u nas, gdyby ktoś był zainteresowany okolicami SF.
Otrzymałam jedną miłą propozycję noclegu w Pasadenie (nawet nie wiem, czy to nam będzie po drodze, ale czemu by nie..), ale niemal jednocześnie z innej strony dostałam też zapytanie o możliwość skorzystania z kawałka naszej podłogi. Napisał do mnie młody chłopak, który czekał jeszcze na potwierdzenie, czy do swojej krótkiej podróży za ocean dostanie dofinansowanie.
W efekcie od wczoraj gościmy Maćka, czy tam Macieja

czwartek, 8 lutego 2018

MISZCZE KUCHNI - najlepsza, bo z Indii, marynata do ryb



Nie wiem sama. Piszę tego mojego bloga-nie bloga z doskoku (za bardzo z doskoku), trochę dziecku memu ku pamięci o nas, trochę sobie ku nie zwariowaniu, a trochę sobie ku pisaniu, bo pisać lubię..
Jednak nie ma tu żadnej konsystencji (consistence po angielsku, ale matkobosko, przecież polska "konsystencja" to coś ZUPEŁNIE innego! niechże przyjdzie mi do głowy odpowiednie słowo, nim zatrzasnę z hukiem klapkę komputera, i nie wrócę do pisania już nigdy, bo słowa uciekają mi coraz bardziej..). O! Przyszło. KONSEKWENCJA. Więc nie ma jej tu zbytnio, bo blog, zauważam za każdym razem, stanowi o odwiedzanych krajach, o dziecięciu mym i jego ciągłym rozwoju, o uczuciach zupełnie nie do dzielenia się (choć i tak się hamuję..), a nawet - trzymajcie mnie - o gotowaniu!

piątek, 2 lutego 2018

Zimowe wirusy i inne atrakcje. POLSKA : USA

Zima. Kończy się. Ech, zimy żal. Ale pięknie, że tym razem w Polsce udało nam się liznąć trochę śniegu! Dla Fi to była taka atrakcja, że jak tylko spadło odrobinę i taras zasypała pokrywa śnieżna grubości 1 milimetra, był zachwycony i twierdził, że śniegu spadło bardzo dużo.

Morsko, styczeń 2018

Fi z kolegą u dziadziusia, styczeń 2018

Tymczasem właśnie kilka dni temu wróciliśmy z Europy, i stanęliśmy odziani w podwójne dżinsy, szaliki, kurtki i czapki zwisające z wszelkich wisiadełek przykurtkowych (jakoś trzeba się było spakować, nie ma to jak przemyt na potrójną cebulkę!) twarzą w twarz z