poniedziałek, 27 marca 2017

Wietrzymy szafę: czas pożegnań i rozstań z RZECZAMI

Właśnie wyszedł od nas pan. Kolejna już osoba, która wychodząc zabrała cząstkę mnie. Nas. To znaczy mnie i mojego synka. No bo z nas wszystkich tutaj to chyba jednak ja jestem najbardziej sentymentalnym egzemplarzem (mimo, że zdarza mi się sprawiać wrażenie wręcz przeciwne).
Ten ostatni (jak na razie) pan zabrał ze sobą wysokie pomarańczowe krzesełko, które Fi sam sobie wybrał ("lekko" zasugerowany przeze mnie, nie powiem), kiedy ledwo co siedzieć zaczynał, i trzeba było się przygotować do nowej przygody noszącej nazwę "szamam sam!". Wybór uwieczniony został na zdjęciu, które bardzo lubię..

Jesteśmy jeszcze w Indiach, ale

piątek, 24 marca 2017

Dzień jak codzień mój (na razie) hinduski

Rozmawiając dzisiaj z Chłopem mym przez telefon (a wrócił dziś w nocy z kolejnej z regularnie powtarzających się kilkudniowych delegacji) i ustalając plan na popołudnie (mając wspólnego kierowcę - musimy), powiedziałam niechcąco coś, czego od razu pożałowałam.

piątek, 10 marca 2017

"Gość" w dom pod osłoną nocy ..

Nasz indyjski domek 

Mamy piątek. Od poniedziałku czuję się inaczej.. 
Może nie tyle na okrągło, co późnym wieczorem, ale za to każdym późnym wieczorem. A to nie jest fajne uczucie, mówię wam..